Zaintrygowana popularnością fanpage'a "Ch...wa Pani domu" i często rozbawiona do łez publikowanymi na nim zdjęciami, poprosiłam Mamę o tę książkę pod choinkę. Po kilku tygodniach bezowocnego męczenia "Chłopów" (nie, żeby mi się nie podobało, ja się po prostu muszę skupić na tej książce, a ostatnio nie było okazji) postanowiłam sięgnąć po swój świąteczny prezent.
Miałam nadzieję na porady typu:
- jak zrobić suszarkę na ubrania ze skrzynki po piwie
- jak ugotować obiad nie puszczając kuchni z dymem (akurat w tym jestem mistrzem)
- jak usunąć plamy sosu pomidorowego z białej ściany
- jak zrobić sobie kapcie ze starej opony i mopa,
tudzież anegdot udowadniających, że nie tylko ja jestem ofiarą w kuchni, w samochodzie i na siłowni.
Niestety, trochę się rozczarowałam.