Sunday 7 January 2018

Ivo Andrić: „Na Drini ćuprija”/„Most na Drinie” - recenzja książki


Wielu z nas zachwyca proza Dostojewskiego, Tołstoja, Haška czy Kundery – a czy kiedykolwiek przyszło nam do głowy, by sięgnąć po twórczość pisarzy słowiańskich z południa Europy? Kto z Was słyszał o Miroslavie Krležy, Danilu Kišu, Meši Selimoviću czy Milošu Crnjanskim? Myślę, że poza pasjonatami literatury europejskiej lub studentami slawistyki – niewielu (choć oczywiście mogę się mylić). Pisarze ci są w Polsce praktycznie nieznani o choć na Allegro wciąż znaleźć można używane egzemplarze ich twórczości w tłumaczeniu na język polski, wydania te nie są dziś wznawiane. Dlaczego? Cóż, widocznie się „nie opłaca”.


Nie oszukujmy się – literatura jugosłowiańska nie należy do najprostszych w odbiorze. Wymaga od czytelnika nie tylko skupienia, ale także pewnego poziomu wiedzy dotyczącej regionu, w którym toczą się wydarzenia, jego historii, kultury, a nawet położenia geograficznego. Wydaje się to trywialne, jest jednak niezbędne dla prawidłowego zrozumienia opisywanych treści. Nie bez kozery przez lata nazywane punktem zapalnym Europy, Bałkany wraz ze swą burzliwą historią, której krwawe żniwo oglądać mogliśmy na ekranach telewizorów niecałe 25 lat temu, do dziś są obszarem nie do końca zbadanym i budzącym wątpliwości przedstawicieli świata nauki i kultury.

Choć literatura (popularno-)naukowa dotycząca byłej Jugosławii a także czasów przed jej powstaniem i po rozpadzie wciąż cieszy się dużym powodzeniem na całym świecie, beletrystyka czy poezja pochodząca z tamtych regionów nadal jest mało popularna w Europie zachodniej. Wpływ na to ma kilka czynników – przede wszystkim wspomniana już przez mnie „opłacalność” wydawania takich książek. W czasach, w których zachwyty budzi opowieść o facecie regularnie gwałcącym zmanipulowaną przez siebie kobietę i pisane taśmowo proste historyjki o niczym, trudno oczekiwać, że wydawnictwa podejmą się publikacji nieznanych współczesnemu czytelnikowi dzieł sprzed 50-100 lat, które następnie zalegać będą na półkach, bo zabrakło im odpowiedniego pijaru.

Nie zrozumcie mnie źle – nie oceniam. Zdaję sobie sprawę z tego, że to wszystko kwestia gustu, zainteresowań, a także różnych innych czynników. Drażni mnie jedynie, że współczesny rynek książkowy zalewany jest falą badziewia w momencie, kiedy czytelnicy nie mogą doprosić się o wznowienie publikacji wartościowych książek, które znaleźć można jedynie na portalach aukcyjnych, w dodatku w kosmicznych cenach. Niejednokrotnie widziałam w internecie pytania kierowane do wydawnictw, odnoszące się do starszych lub już niewydawanych książek z różnych dziedzin – od beletrystyki po publikacje naukowe. Odpowiedź przeważnie jest zawsze taka sama – wznowienia nie będzie. Dlaczego? To wiedzą tylko wydawnictwa.


Po tym długim wstępie zapraszam Wam na spotkanie z bohaterem dzisiejszej recenzji, „Mostem na Drinie” (srb. Na Drini ćuprija) jugosłowiańskiego pisarza chorwackiego pochodzenia, Iva Andrića, który zresztą otrzymał za nią Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury jako jedyny Jugosłowianin w historii. Na książkę tę, w ramach wyjątku, nie trafiłam przypadkowo. W czasie studiów nieraz miałam styczność z tym tytułem, swego czasu próbowałam go nawet przeczytać (po polsku), ale przerwałam lekturę po wyjątkowo sugestywnym i szczegółowym opisie wbijania człowieka na pal. Nie jestem specjalnie wrażliwa, ale ten jeden opis sprawił, że nie podołałam i odłożyłam książkę na półkę.

Kilka lat później, uzbrojona we wspomnienia o tym okrutnym fragmencie oraz znajomość języka serbskiego (mimo że Andrić jest z pochodzenia chorwackim Bośniakiem, praktycznie do końca życia uważał się za Serba; mówiłam, że to skomplikowane) na poziomie, który pozwolił mi na przeczytanie lektury w oryginale, sięgnęłam po nią ponownie.

Tytułowa ćuprija to tureckie określenie mostu, w tym wypadku kamiennego mostu znajdującego się na rzece Drinie (Bośnia), wokół którego toczy się cała historia. Ufundowany w XVI w. przez wywodzącego się z pobliskiego Wiszegradu Mehmeda Paszę Sokolovića, porwanego jako dziecko przez wojska osmańskie i siłą wcielonego do oddziału janczarów, stał się drogą łączącą Wschód z Zachodem, a także pewnego rodzaju przeciwwagą dla pojęcia vanitas. Niezniszczalny posąg stanowił centrum życia pobliskiej kasaby (miasteczka), był świadkiem smutków i radości, wojen i pokoju, narodzin i śmierci, miejscem spotkań miejscowych muzułmanów oraz rai (niemuzułmanów), kochanków i śmiertelnych wrogów. Niczym niezachwiany, stanowił symbol wieczności w życiu mieszkańców Wiszegradu, przeżywał najazdy obcych wojsk, walk o władzę, szczęście i dobrobyt, „niby pył otrząsał z siebie wszystkie ślady, jakie pozostawiały na nim przemijające kaprysy albo potrzeby ludzkie, i zawsze ten sam – trwał niezmiennie”.


Wbrew pozorom książka nie jest jednak opowieścią o moście. Nie jest też typową powieścią – poszczególne rozdziały składają się raczej na pewnego rodzaju kronikę historii Wiszegradu oraz przemian społeczno-politycznych, jakie zachodziły w regionie od XVI w. do roku 1914, czyli wybuchu I wojny światowej. Każdy z nich poświęcony jest również losom jednego-dwóch mieszkańców kasaby, które nie tylko przeplatają się ze sobą na nowo, ale też znacząco wpływają na życie w miasteczku. Mamy więc okrutną historię powstania mostu – naturalistyczne opisy brutalnego traktowania ludzi, straszliwych kar grożących za najmniejsze przewinienie, walk o wpływy i pieniądze; poznajemy związane z budową ćupriji przerażające legendy o ofiarach składanych z dzieci oraz związane z tymi wydarzeniami tragiczne losy ludzkie; jesteśmy świadkami powodzi, najazdów wojsk, zmieniającej się wciąż władzy, a także migracji, epidemii, samobójstw, nieszczęśliwych miłości, rozważań politycznych; w końcu – zabójstwa arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie oraz straszliwych konsekwencji tego zdarzenia dla Serbów, a także całej Europy.

Most stanowi jedynie tło powieści – od niego się ona zaczyna i na nim kończy. To, co kiedyś łączyło ludzi, nagle stanowi granicę nie do przejścia, rozdzielając rodziny, niszcząc życia ludzkie, nie pozwalając uciec z ogarniętego wojną i szałem morderstwa kraju, stojąc „jak skazaniec, ale wciąż jeszcze nietknięty i cały, pośród dwóch skłóconych ze sobą światów”.

„Na Drini ćuprija” jest jednak książką niezwykłą nie tylko ze względu na opisaną w nim historię. Całości dopełnia niepowtarzalny styl autora, który charakteryzuje posługiwanie się tzw. turcyzmami, czyli słowami i wyrażeniami pochodzenia tureckiego, którymi na co dzień posługiwali się mieszkańcy Wiszegradu. Ich orientalne brzmienie, obce zarówno dla polskiego jak i jugosłowiańskiego niemuzułmańskiego czytelnika nadaje książce unikatowej, tajemniczej aury i sprawia, że obcowanie z ta książką jest iście magiczne. Doskonały warsztat pisarski autora sprawia natomiast, że „Most na Drinie” dosłownie się pochłania. Wspaniałe przedstawienie opisywanych miejsc, wydarzeń i ludzi, przemawiające do wyobraźni opisy i emocje sprawiają, że w trakcie czytania zapomina się o współczesnym świecie – przenosimy się bowiem do XVI-XX-wiecznego bośniackiego miasteczka na granicy nigdy niepogodzonych ze sobą światów.

O dziele Andrića mogłabym napisać wiele. Jest to moim zdaniem jedno z najwspanialszych osiągnięć w dziedzinie kultury europejskiej, z pewnością warte przeczytania. Serdecznie polecam Wam polskie wydanie książki w tłumaczeniu Haliny Kality (z innymi nie miałam do czynienia, nie jestem więc w stanie określić wartości przekładu). Znajdziecie ją na portalach aukcyjnych, a być może także w miejskich bibliotekach. Wydanie to dość dobrze odwzorowuje oryginalny charakter „Mostu...” - nie zapomniano również o jakże charakterystycznych dla Andrića turcyzmach. W książce znajdziecie ok. 50 przypisów, wyjaśniających nieznane wyrazy czy przedstawiające obce polskiemu czytelnikowi postaci i wydarzenia historyczne.


Jeśli chcielibyście poznać literaturę jugosłowiańską z jak najlepszej strony, a także nieco burzliwe dzieje i genezę „kotła bałkańskiego”, sięgnijcie po te właśnie książkę. Nie traktujcie jej jednak jako źródła historycznego w dosłownym tego słowa znaczeniu, a raczej jako wspaniałą powieść historyczną. Ode mnie „Most na Drinie” otrzymuje najwyższe noty.
*****


Tytuł: „Na Drini ćuprija”/„Most na Drinie”
Autor: Ivo Andrić
Wydawnictwo: Mladost
Ilość stron: 363
Rok pierwszego wydania: 1945
Język: serbski

Język oryginału: serbski