Kojarzycie dobranockę „Madeline”? Była to
jedna z moich ulubionych bajek w wieku dziecięcym – ciepła, nieskomplikowana,
urocza. Po latach dowiedziałam się, że kreskówka powstała na podstawie książki
Ludwiga Bemelmansa i postanowiłam zapoznać się z oryginałem. Niestety egzemplarze
we wszystkich księgarniach zostały wyprzedane. Przy okazji rzuciła mi się
jednak w oczy książka z kolejną dziewczynką w tytule – „Matylda” Roalda Dahla.
Przeczytałam krótki opis, dałam Mikołajowi cynk i kilka tygodni później mogłam
cieszyć się nową lekturą pod choinką.
„Matylda”
to książka, która „kupiła” mnie swoim stylem już od pierwszych stron. Napisana
lekko, zabawnie i nierzadko ze sporą dozą ironii, opowiada o losach niezwykle
utalentowanej i inteligentnej dziewczynki, która ma nieszczęście wychowywać się
w domu przygłupiej matki skoncentrowanej na własnym wyglądzie, ojca - Janusza
biznesu, handlującego kradzionymi samochodami i złośliwego, zapatrzonego w rodziców
brata. Niedoceniana i ignorowana przez innych członków rodziny Matylda już w
bardzo młodym wieku ucieka w świat książek, całymi dniami przesiadując w
lokalnej bibliotece.
W końcu trafia do szkoły, której dyrektorką
jest nienawidząca dzieci była atletka, panna Trunchbull, której ulubionym
zajęciem jest rzucanie uczniami przez okno lub zamykanie ich w szafce
wyściełanej od środka gwoździami i szkłem. Na swoje nieszczęście Matylda natychmiast
wpada w oko bezwzględnej dyrektorce, która od tej chwili za wszelką cenę stara
się zamienić życie dziewczynki w piekło. Próby panny Trunchbull konsekwentnie
udaremnia jednak wychowawczyni klasy, młoda i urocza panna Honey, która szybko
odkrywa niezwykłe zdolności Matyldy i zaprzyjaźnia się z nią Wkrótce
dziewczynka dowiaduje się o tragedii, jaka przed laty spotkała jej ukochaną
nauczycielkę i postanawia zawalczyć o sprawiedliwość...
Książka Roalda Dahla, choć teoretycznie
skierowana do dzieci, nadaje się również jako lektura dla osób dorosłych.
Napisana jest w narracji pierwszoosobowej z pozycji wszechwiedzącego narratora,
prostym, ciętym językiem i nafaszerowana subtelnym sarkazmem, którego młodszy
czytelnik raczej nie będzie w stanie wychwycić. Powieść jest też chwilami dość...
może nie brutalna, ale sceny miotania uczniami po boisku i specyficzny humor
towarzyszący jej od początku do końca nie każdemu przypadną do gustu. Z drugiej
strony sama fabuła jak i motywy fantastyczne oraz urocza naiwność niektórych sytuacji
sprawiają, że jest to pozycja idealna dla młodszych czytelników.
Mnie styl autora bardzo się spodobał i jestem
pewna, że nie raz jeszcze sięgnę po jego twórczość. Dawno nie śmiałam się w
głos czytając książkę, a podczas lektury „Matyldy” wybuchy wesołości
towarzyszyły mi średnio co kilka minut. Ponadto każda z postaci została
wykreowana w taki sposób, że czytelnik już po kilku chwilach mógł wyrobić sobie
na jej temat zdanie. Całości dopełniają kapitalne ilustracje Quentina Blake’a,
które doskonale wpasowują się w styl Dahla i pomimo swego minimalizmu pozwalają
lepiej wyobrazić sobie głównych bohaterów powieści.
„Matyldę” polecam każdemu, kto lubi zabawne, nieskomplikowane
historie, ironiczny, ostry i chwilami czarny humor oraz chciałby poznać
literaturę dziecięcą z nieco innej, mniej przesłodzonej strony. W ramach
wyjątku (bo rzadko kiedy oglądam filmy) serdecznie polecam również ekranizację książki
w reżyserii Danny’ego DeVito. Choć nie do końca wierny oryginałowi, film
zdecydowanie wart jest obejrzenia zarówno jako kino familijne jak i komedia.
„Matyldę” Rolada Dahla oceniam na 5 z 5
gwiazdek.
*****
Tytuł: „Matylda” / „Matilda”
Autor: Rolad Dahl
Wydawnictwo: Znak Emotikon 2016
Ilość stron: 288
Rok pierwszego wydania: 1988
Język: polski
Język oryginału: angielski