Tuesday, 7 January 2020

Kazuo Ishiguro: „Okruchy dnia” – recenzja książki



Witam Was serdecznie po wyjątkowo długiej przerwie. Niestety w ciągu ostatnich miesięcy natłok spraw prywatnych i zawodowych sprawił, że zupełnie nie miałam czasu na pisanie. Nierzadko brakowało go nawet na samo czytanie. Ponieważ jednak wszystko powoli wraca do normy, postanowiłam wznowić prowadzenie bloga. Nigdy zresztą nie chciałam zupełnie przestać pisać – czekałam po prostu na odpowiedni moment.


Dziś zabieram Was w podróż do dość niedalekiej, jak na standardy tego bloga, przeszłości. W roku 1989 światło dzienne ujrzała powieść Kazuo Ishiguro pt. „Okruchy dnia”. Zarówno nazwisko autora jak i tytuł nieraz przewijały się na odwiedzanych przeze mnie stronach internetowych, blogach czy też na listach najpoczytniejszych, najbardziej znanych i cenionych. Gdyby nie fakt, że książka znalazła się w mojej zeszłorocznej paczce bożonarodzeniowej, prawdopodobnie nigdy bym po nią nie sięgnęła. Należę do osób, które z niezrozumiałych względów bronią się rękami i nogami przed czytaniem pozycji, które królują na listach bestsellerów albo – co gorsza – na prywatnych listach ulubieńców znajomych i rodziny. Powieść Ishiguro też musiała odstać swoje na półce. Gdy już jednak zaczęłam, nie chciałam przerywać czytania ani na minutę.

„Okruchy dnia” to opowiedziana w narracji pierwszoosobowej historia kamerdynera Stevensa, starszego już człowieka, przez całe życie sercem i duszą oddanego służbie i dążącego do perfekcji w tej dziedzinie. Za namową pracodawcy, zachęcony pełnym ciepła listem od dawno niewidzianej przyjaciółki, postanawia wybrać się w podróż w nieznane. Odwiedzając zakątki Anglii, o których istnieniu czytał jedynie w przewodnikach, wspomina swoje dotychczasowe życie, analizując podjęte decyzje i wzniosłe wydarzenia historyczne, których był świadkiem, a nierzadko i uczestnikiem. Nie zapomina przy tym o pannie Kenton, byłej gospodyni domu, w którym niegdyś oboje służyli.


Powrót do przeszłości, przeplatany z pozoru nic nie znaczącymi przypadkowymi spotkaniami z nieznajomymi, piękne krajobrazy i radość na myśl o rychłym spotkaniu z towarzyszką dawnych lat, okazuje się o wiele trudniejszym, niż Stevens jest gotów przyznać sam przed sobą. Czy pomoże mu on zebrać w całość „okruchy dnia” i wspomnienia, zatarte przez upływający czas?

Powieść Ishiguro jest pozycją niecodzienną. Brak tu niespodziewanych zwrotów akcji, sensacyjnych wydarzeń czy intryg. Jest za to niesamowity spokój bijący z kart książki. Charakterystyka pracy kamerdynera przedstawiona oczami człowieka, bez reszty oddanego swojej posłudze, przeplatana rozważaniami na tematy polityczno-socjalne na tle doniosłych wydarzeń historycznych sprawia, że „Okruchy życia” to powieść niebanalna, lecz z uniwersalnym przekazem.

Daleka jestem od twierdzenia, że pewne książki po prostu „wypada przeczytać”. Gdybym jednak chciał stworzyć kiedyś taką listę, nie jestem pewna, czy umieściłabym na niej właśnie tę. Z pewnością nie jest to książka idealna – akcja lubi czasem zwolnić, narrator przystanąć tu i ówdzie. Tego typu literaturę trzeba lubić – niektórych skłoni do refleksji, innych znudzi. Ja na szczęście zaliczam się do pierwszego grona.

Jeśli zatem przyjemność sprawiają Wam podróże w czasie i wspomnieniach, a także przyciąga Was klimat Anglii lat 60-tych, z czystym sumieniem polecam Wam tę pozycję.

„Okruchy życia” oceniam na 4 z 5 gwiazdek.
****




Tytuł: „Okruchy dnia / „The remains of the day”
Autor: Kazuo Ishiguro
Wydawnictwo: Albatros 2017
Ilość stron: 303
Rok pierwszego wydania: 1989
Język: polski
Język oryginału: angielski