Tegoroczny urlop w ojczyźnie nastroił mnie do przeszukania domowych półek z książkami. Literatura, która kiedyś wydawała mi się mało interesująca, teraz przyciągała jak magnes i wciąż bałam się, że w ciągu tego czasu przeczytam za mało. Bijąc się z myślami, po którą książkę sięgnąć jako kolejną, zdecydowałam się w końcu na powieść Joanny Chmielewskiej. O samej autorce, „Królowej polskich kryminałów”, jak głosi napis na okładce, słyszałam oczywiście lata temu, ale jako że nie jestem amatorką tego gatunku, wciąż odkładałam lekturę na później. Spośród kilku stojących na półce egzemplarzy wybrałam „Całe zdanie nieboszczyka”. Czy słusznie? Zapraszam do lektury.
Powieść Joanny
Chmielewskiej była dla mnie pierwszą książką tej autorki. Równie mgliste
pojęcie miałam o polskim kryminale (jeśli nie liczyć przygód Pana
Samochodzika). Nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać i do lektury
podchodziłam z pewnym sceptycyzmem. Jak już wspominałam, nie przepadam za tym
gatunkiem – liczne intrygi wywołują u mnie niezdrowe emocje, natychmiast się
denerwuję i przeżywam wszystko bardziej niż bohaterowie. Jednym słowem –
paranoja. Także w tym przypadku nie było inaczej.
Podczas gry w
nielegalnej duńskiej szulerni Joanna przypadkowo jest świadkiem strzelaniny.
Umierający na jej kolanach obcy człowiek, ostatnim tchnieniem przekazuje jej
enigmatyczne, z pozoru pozbawione sensu zdanie. Kilka chwil później bohaterka
zostaje pozbawiona przytomności, którą odzyskuje dopiero... w samolocie lecącym
nad Atlantykiem! Porwana przez bezwzględnych bandytów, przypadkiem wplątana w
międzynarodową aferę, trafia w końcu do Brazylii. Pozbawieni skrupułów
porywacze za wszelką cenę chcą poznać tajemniczy szyfr. Mimo braku dokumentów,
rzeczy osobistych i kontaktu ze światem zewnętrznym, kobieta decyduje się
stawić czoła przestępcom. Czy Joannie uda się uciec z Brazylii i wrócić
bezpiecznie do Europy?
„Całe zdanie
nieboszczyka” napisane jest w narracji pierwszoosobowej, prostym, potocznym
językiem. Choć styl Joanny Chmielewskiej być może nie każdemu przypadnie do
gustu, mnie bardzo się spodobał. Czytałam tę książkę z ciągłym uśmiechem na
ustach, kilka razy zaśmiałam się w głos. Swoją drogą, dawno nie czytałam tak
porąbanej historii. Mamy tu wszystko – hazard, smutnych panów w garniturach,
szaleńczy rejs przez Atlantyk, a nawet... czarną Wołgę. Zdecydowanie nie jest
to ponury kryminał ze śmiercią w tle, a raczej zwariowana komedia z wątkiem
kryminalnym. Z powagą sytuacji często kontrastują barwne i niesamowicie trafne
opisy spotykanych postaci, zjadliwe komentarze Joanny oraz komiczny sposób
przedstawiania przez nią wydarzeń.
Bardzo podobało
mi się również uwspółcześnione nawiązanie do klasyków, m.in. literatury
podróżniczej oraz... Hrabiego Monte Christo. Barwne, dynamiczne opisy scenerii
pozwalały doskonale wyobrazić sobie plan wydarzeń. Niesamowicie ciekawie utkana
intryga i mnóstwo zwrotów akcji, a także nieprawdopodobne przygody bohaterki
sprawiały, że czytałam książkę z zapartym tchem i pochłonęłam ją jednego dnia. Cała
historia wzbudziła we mnie niemałe emocje – niepokój o Joannę oraz ogromną
ciekawość o jej dalsze losy.
Jedyne, co mogę
zarzucić fabule to, na szczęście niedługi, ale nudnawy, wątek miłosny. Chociaż
niewątpliwie stanowił on ważny element intrygi, spowolnił nieco akcję. Poza tym
ja w ogóle nie lubię żadnych romantycznych historii w tego typu książkach,
trudno mi nawet napisać, dlaczego. To
jednak moje prywatne zdanie i wierzę, że wielu innym czytelnikom nie będzie ona
przeszkadzała.
Bardzo się
cieszę, że zdecydowałam się przeczytać tę książkę. Z pewnością nie jest to moje
ostatnie spotkanie z pisarstwem Joanny Chmielewskiej. Powieść polecam
wszystkim, którzy lubią kryminał z dozą humoru (lub odwrotnie). Myślę, że
przypadnie ona do gustu również fanom twórczości Agathy Christie.
„Całe zdanie
nieboszczyka” oceniam na 5 z 5 gwiazdek.
*****
*****
Tytuł: „Całe zdanie nieboszczyka”
Autor: Joanna Chmielewska
Wydawnictwo: Olesiejuk
Ilość stron: 333
Rok pierwszego wydania: 1972
Język: polski
Język: polski
Język oryginału: polski