Czy znacie kogoś, kto nie
czytał „Dzieci z Bullerbyn”? Ja nie. Wśród moich znajomych nie
ma chyba ani jednej osoby, która nie znałaby przygód Lisy,
Lassego, Bossego, Anny, Britty i Ollego. Ja znałam je na pamięć i
uwielbiam do tej pory.
Myślę, że tej książki
nie trzeba nikomu przedstawiać. „Dzieci z Bullerbyn” szwedzkiej
pisarki Astrid Lindgren (autorki przygód m.in. „Pippi Långstrump“
czy „Nilsa Paluszka”) to prawdziwa klasyka literatury dziecięcej,
przetłumaczona na prawie 40 języków (wg angielskiej wersji
Wikipedii). Na podstawie książki powstał również film, którego
nie oglądałam oraz kilka spektakli teatralnych, których również
nie widziałam. Dlaczego, wyjaśnię poniżej.
Historia toczy się w
maleńkiej wiosce – Bullerbyn – pod koniec lat 30. XX wieku, na
przestrzeni ok. 24 miesięcy. Główna bohaterka – Lisa oraz jej
bracia – Lasse i Bosse, mieszkają w Zagrodzie Środkowej, jednej z
trzech położonych w Bullerbyn. W sąsiadującej z nią Zagrodzie
Północnej mieszkają przyjaciółki Lisy – siostry Anna i Britta,
a w Południowej – Olle, przyjaciel Lassego i Bossego. Mimo że w
książce z czasem pojawiają się również inni bohaterowie
(rodzice, dziadkowie, mój ulubiony szewc itd.), to właśnie wokół
tej szóstki kręci się główna fabuła.
Akcja powieści zaczyna
się, gdy Lisa ma 7 lat i przedstawia codzienne, choć zdecydowanie
wyidealizowane życie w ówczesnej Szwecji; życie bez żadnych trosk
czy zmartwień, pełne radości, słońca, śniegu, szczęśliwych
dzieci i zadowolonych dorosłych; życie, o jakim marzy wielu ludzi.
Bullerbyn to miejsce, w którym czas wyznaczają jedynie przemijające
pory roku. Wszystko ma tu swój porządek i kolejność; praca nie
jest dla nikogo przymusem, a przyjemnością. Dzieci chodzą do
ukochanej szkoły, mają jednak czas i ochotę na zabawę oraz
spędzanie czasu z rodziną. Jednym słowem – idylla i to taka, w
którą wiele osób z pewnością jest skłonnych uwierzyć. Świat
wykreowany w „Dzieciach...” przypomina mi nieco ten z „Ani z Zielonego Wzgórza”, której recenzję mogliście przeczytać jakiś
czas temu. Bullerbyn to, obok Avonlea, kolejne miejsce, w którym
mogłabym spędzić życie. Idealne.
Wszystkie dzieci w
Bullerbyn są mniej więcej w podobnym wieku i spędzają ze sobą
mnóstwo czasu. Choć nierzadko chłopcy rywalizują z dziewczynkami,
kłócą się z nimi czy próbują nie dopuścić do swoich tajemnic,
przeważnie i tak wszystko kończy się wspólną zabawą. Ich życie,
choć spokojne i ułożone, niepozbawione jest przygód i wielu
radości. Trudno byłoby streścić tę książkę – po postu
trzeba ją przeczytać. Przy okazji można dowiedzieć się kilku
ciekawych faktów o Szwecji, m.in. tego, jak spędzane są tam
Wielkanoc czy Boże Narodzenie. Wszystkie nieznane polskiemu
czytelnikowi słowa, wyjaśnione są w króciutkich przypisach,
których, jak na książkę dla dzieci przystało, jest naprawdę
niewiele.
Powieść napisana jest
bardzo prostym językiem, idealnym dla młodszych czytelników. Jest
zabawna, niewinna – po prostu urocza. W dzieciństwie czytałam ją
z zapartym tchem (po raz setny, ale nadal wzbudzała emocje), teraz –
z uśmiechem na ustach. Nadal uwielbiam tę historię, wciąż mnie
bawi i jak rzadko która potrafi przywrócić najpiękniejsze
wspomnienia dzieciństwa.
Czytając ją mniej więcej
w wieku Lisy, również często wyobrażałam sobie, że mieszkam w
Bullerbyn i wraz z koleżankami starałam się wprowadzać niektóre
pomysły z historii we własne życie. Fascynacja „Dziećmi...”
to w naszym domu zresztą tradycja. Książka należąca do mojej
Mamy została zaczytana przez nas do cna, jednak dzięki niedawnemu
wznowieniu tego właśnie wydania znów dumnie stoi na półce.
Teksty z powieści do dziś znamy zresztą na pamięć i często
pojawiają się one podczas „wymiany luźnych uwag”.
A dlaczego nigdy nie
widziałam żadnej ekranizacji czy spektaklu? Spójrzcie, proszę, na
ilustracje zdobiące nasze wydanie. Dzieci z Bullerbyn wyglądają w
mojej wyobraźni dokładnie tak, jak na tych obrazkach i żadne inne
ich przedstawienie mnie nie zadowoli. Film mógłby być więc
prawdziwym dziełem sztuki, ale mnie będzie w nim brakowało tych
papierowych postaci. Ot, takie przyzwyczajenie.
Czy polecam przeczytanie
bestsellera Astrid Lindgren? Tak! Każdemu, wszędzie i o każdej
porze! To powieść uniwersalna, nigdy nie tracąca na aktualności.
To również wspaniały wgląd w dawne czasy sprzed ery komputerów,
telefonów komórkowych i im podobnych tworów, jakże skutecznie
zaburzających dziś życie rodzinne. Polecam ją jako bajkę dla
dzieci, a także dorosłym, jako lekką, piękną lekturę do
poduszki; polecam jako powieść cudownie oddziałującą na
wyobraźnię, pozwalającą choć na chwilę przenieść się w inny,
perfekcyjny świat. Polecam, bo to jedna z najwspanialszych książek
dla dzieci, jakie kiedykolwiek powstały.
„Dzieci z Bullerbyn”
oceniam na dumne 5 z 5 gwiazdek.
*****
Tytuł: „Dzieci z Bullerbyn” / „Alla vi barn i Bullerbyn”
Autor: Astrid Lindgren
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia 2016
Ilość stron: 372
Rok pierwszego wydania: 1947
Język: polski
Język: polski
Język oryginału: szwedzki